Majówka – czyli ten moment w roku, kiedy Polacy masowo porzucają grille na rzecz… no dobra, najczęściej nie porzucają, ale my tym razem zamiast karkówki i kiełby – postawiliśmy na rowery, podjazdy i czeskie fontanny. Bo przecież nic tak nie relaksuje jak 80 kilometrów pedałowania z ponad 1100 metrami przewyższenia, prawda? No dobra. Grill też był… ale po wszystkim!

W drogę ruszyliśmy z Kamiennej Góry – miasta może niedużego, ale z historią, która mogłaby zawstydzić niejedną metropolię. To tutaj, podczas II wojny światowej, Niemcy uruchomili tajny projekt Arado – kompleks podziemnych tuneli, w których miały powstawać najnowocześniejsze technologie militarne. Dziś można te mroczne korytarze zwiedzać (i warto!). Wejście kosztuje 35 zł (ulgowy 30 zł, rodzinny 120 zł), a zwiedzanie trwa około 50 minut. Pod ziemią panuje wieczna lodówka – 7°C, więc bluza obowiązkowa, nawet jeśli na zewnątrz majówka w pełni.

Wyjechaliśmy z Kamiennej w kierunku Lubawki, mijając zielone wzgórza, lasy tak malownicze, że aż chciało się zatrzymać i zrobić zdjęcie co 50 metrów (co, trochę wpłynęło na tempo jazdy). Po przekroczeniu granicy przez przejście Lubawka-Kralovec, zaczęła się prawdziwa rowerowa przygoda – czeski asfalt, sympatyczne wioski i piękne krajobrazy. Było trochę podjazdów, które przypomniały nam, że rower to jednak sport, ale i tak radość z widoków i zjazdów wszystko wynagradzała.

Po kilkudziesięciu kilometrach dotarliśmy do Trutnova – urokliwego czeskiego miasteczka z pięknym rynkiem, na którym rządzi nie kto inny, tylko sam Krakonoš – duch Karkonoszy, którego fontanna to centralny punkt miasta. Rynek zachęca do tego, żeby usiąść na ławce, zjeść loda i po prostu chłonąć klimat.

Jest tam też coś, co zainteresuje każdego rowerzystę – Bike Tower, czyli samoobsługowa wieża na rowery. Działa jak automat – podchodzisz, wkładasz rower, system go bezpiecznie przechowuje, a Ty możesz iść na kawę, nie martwiąc się, że Twój sprzęt odjedzie z kimś innym. Koszt? Symboliczne 5 koron czeskich za dzień (czyli mniej niż batonik!). Takich wież jest w Czechach już ponad 20 – i nic dziwnego, bo to patent idealny. Może kiedyś doczekamy się takiej też u nas?

Po odpoczynku ruszyliśmy w drogę powrotną, znowu przez zieleń, pola i lasy, które wyglądały jak żywcem wyjęte z folderu reklamowego Dolnego Śląska i Karkonoszy. Słońce przygrzewało, mięśnie trochę dawały znać o sobie, ale satysfakcja – bezcenna. Nasza pętla zakończyła się ponownie w Kamiennej Górze, gdzie wieczorem doceniliśmy każdą chwilę spędzoną na rowerowym siodełku i otworzyliśmy okienko żywieniowe.

Cała trasa, z dokładnym przebiegiem, dostępna jest na Komoot:

Podsumowanie dla tych, co lubią konkrety:


• Dystans: prawie 80 km
• Przewyższenia: ponad 1100 metrów
• Czas jazdy: zależnie od ilości przystanków na zdjęcia i lody
• Atrakcje: podziemne tunele Arado, rynek z Krakonošem, Bike Tower, czeski klimat
• Poziom trudności: średni – dla osób, które wiedzą, że rower ma więcej niż jeden bieg
• Trasa: dostępna na Komoot

Majówka na dwóch kółkach? Zdecydowanie polecamy. To nie tylko sposób na aktywny wypoczynek, ale też świetna okazja, żeby zajrzeć w miejsca, których próżno szukać w przewodnikach. Bo przecież po to są wagary – żeby odkrywać świat trochę inaczej. Na własnych zasadach. I najlepiej – na rowerze.